wtorek, 2 września 2008

Na zawsze Licheń...

Mówienie o sztuce w tym kraju trudne jest…. To nieustannie rzucane wyzwanie, wątpienie w sens słowa, poszukiwanie i odnajdywanie znaczeń, to ciągły monolog środowiskowy… To czynny nepotyzm informacyjny, bezczelna demagogia, fanatyczna naiwność. Mówienie o sztuce w tym kraju to również samoograniczanie swobody wypowiedzi, sprowadzonej do sądu nad tym, czego urzeczywistnienia w artystowskiej formie pragniemy. Nie ma tu miejsca na multiwymiarowy dyskurs nad tematem bo nie znamy pozycji opozycji - nie bierzemy pod uwagę braku sztuki, zauważalnego w polskiej rzeczywistości szczególnie. Krzyk mordowanego poczucia estetyki zagłuszany jest głośno wypowiadanymi zaklęciami „A kysz, zgiń przepadnij“ i silnym zaciśnięciem powiek. A po co? Czy nie lepiej unieść twarz i spojrzeć złu prosto w gębę? Może przy tej okazji umocni się nasza fanatyczna wiara w piękniejsze jutro?

Licheń. Styl stylów. Perła w koronie cierniowej tego kraju. Nasz krzyż – nieśmy go wspólnie, skoro na to pozwoliliśmy. To miejsce prezentuje się niczym polskie Santiago de Compostella – cel wędrówek wierzącego ludu, adresat licznych blankietów przelewowych nadawanych w okienku Poczty Polskiej, kres spokojnej wegetacji fortun emeryckich, które tutaj zaczynają nowe życie (wyrzućcie z siebie zawiść wszyscy, których spadkodawcy uszczęśliwili miedzianą tabliczką wmurowną w ściany kościoła - tak jak my dzisiaj pamiętamy o Potockich, Branickich, Zamoyskich…… tak i pamięć przyszłości będzie należała do Kowalskich, Nowaków i Wiśniewskich).

Budynek kościoła oddany do użytku w 2004 roku powala swym ogromem – gigantomania katolicyzmu znalazła tu swoje wcielenie. To wyraźny manifest potęgi polskiego Kościoła - złoto i marmury, kryształy i srebro…. Nawet malarstwo jest tu fałszywe – szaleńczo kolorowe, nowoczesno-zachowawcze, doprawione szczyptą surrealizmu przywołuje obecność mistrza Matejki dosłownie lub tylko w przenośni.


Ikonografia wystroju potwierdza, iż nie tylko jesteśmy narodem krzewicieli i obrońców wiary (do czego próbuje się nas przekonać już od stuleci) ale, gdy by ktokolwiek miał wątpliwości, bez Polaków europejska kultura nie miałaby prawa istnieć.
Klasycystyczna bryła bazyliki niczym świadek wieków, upstrzona jest romańskimi plecionkami zdobiącymi drewniane ławy, gotyckimi sklepieniami, barokowymi organami, dziewiętnastowiecznym malarstwem, secesyjnymi witrażami, współczesnymi skarbonkami na ofiarę… Elementy narodowo-patriotycznego etosu zawładnęły umysłami projektantów w takim stopniu, że zatracili się w zapożyczeniach stylowych i wykorzystali również wzornictwo preferowane w III Rzeszy. Architekt zaszafował tu jakim iś kosmicznie symbolicznymi ilościami okien, drzwi, schodów, miar oraz cytatami z Bogurodzicy na ścianach…

I co dziwniejsze, w jakiś cudowny sposób wszystko to uzupełnia się wzajemnie i wydaje się w zasadzie tak naturalne w tym miejscu. I tylko czegoś tu brak, coś wierci w głowie, jakaś myśl się kołacze, że jednak nie, nie tak miało być, że te sreberka jednak trochę za srebrne, a kolumienki za smukłe, za kolorowe witraże, za sztywne skrzydła aniołów… Przestrzeń tego miejsca jest pusta, ma mniej napięć niż hol główny dworca PKP, nie pozwala na odrobinę wyobraźni…

Tuż obok podrabianego przepychu i starego, skro mnego kościółka, który dotychczas pełnił główną rolę, znajduje się dziw nad dziwami – park rozrywki - niewielka góra betonu imitująca Golgotę. Z wmurowanych tabliczek wotywnych można wnioskować, że to cudo powstało w 1980 roku. Dzisiaj pełni funkcję raczej atrakcji turystycznej (trudno nazwać to miejscem kultu, skoro rodzinne wycieczki wdrapujące się na górę raczej unikają sakralnych tematów rozmowy) i świadectwa minionego czasu. W zasadzie trudno opisać wrażenie jakie wywołuje wspinaczka na sam szczyt. Ściany zamarkowane łupanymi kamieniami przeplatanymi kolorowymi odpadami z huty szkła przywołują na myśl popularny w latach 80-tych sposób ozdabiania szklanym tłuczniem ścian domów. Po drodze pojawiają się „groty“ z poszczególnymi stacjami drogi krzyżowej przedstawionymi przy pomocy nadnaturalnej wielkości figur z kolorowanego olejnicą betonu, w przyciemnionych zakamarkach wyrastają sztuczne kwiaty, a narodowo-religijne sentencje powalają na kolana…
Każdemu, kto wątpi w siłę wyobraźni i moc estetyzacji spojrzenia ludu bożego polecam rzut oka na enfant terrible licheńskiego sanktuarium. Naprawdę warto…



1 komentarz:

pięta pisze...

mini cennik:

Matka Boska Licheńska- 6 zł
Niepokalana- 8 zł
Maryjka- pojemnik na wodę święconą- 2 zł
krucyfiks- wtyczka do kontaktu świecąca na czerwono- 8 zł
grający różaniec- 4 zł
Maryja świecąca w ciemności- 8 zł
wspomnienia- bezcenne